O MNIE


Próba autobiografii na dwie lewe ręce i 32 litery z nosówkami włącznie. Fragment

Dobry rocznik – stworzona w latach 80tych, choć niewiele pamięta z tego całego PRLu, raczej ulotne obrazy, zamglone smaki. Wychowana tak, by szanować Książki, Starszych i Planetę – co poważnie zaważyło na jej dalszym życiu. Kiedy była małą dziewczynką, telewizja, radio i fotografia były czarno-białe, a ludzie opowiadali, więc słuchała opowieści. W liceum zdecydowanie zbyt dużo czytała, przez co popsuł jej się wzrok i straciła kontakt z rzeczywistością, nad czym ubolewa do dziś. Wierna młodzieńczym ideałom, wyruszyła na polonistyczne studia do krakowskiej Alma Mater. Studiowanie pokochała i uczyniła swym hobby, sposobem na życie. Z odrobiną ironii i nostalgii śmie twierdzić, że istnieje Jedyny Słuszny Wydział, a mieści się on na ulicy, na której rosną koty, czyli na Gołębiej (kod pocztowy 31-007). Przez lat kilka(naście) codziennie rano biegała w podskokach i z uśmiechem na ustach po gazetę (wyborczą) i z kubkiem take away coffee siadała na wykładach Mistrza. Mistrz, jak to Mistrz, piętnował ją, jej masońskie poglądy i czytanie gazety podczas wykładu (obecność obowiązkowa). Nie strwożona kaznodziejskim tonem Mistrza i odmiennymi o milion stopni Farenheita poglądami jako jedyna poszła na Mistrza seminarium, by przez lat kilka wcielić się w rolę córki marnotrawnej, której Mistrz wybacza (o miłosierdziu mógłby mówić we wiadomym Radio), i aby inni pukali się w głowę. Zasmakowała wówczas w masońskich interpretacjach Ody do młodości, których dziś serdecznie żałuje i zajęła się odkopywaniem zarazków dżumy w XIX-wiecznych pierwszych wydaniach zapomnianych wielkości romantyzmu. Romantyzm pokochała, bo pozwala być wiecznie młodym i w ten sposób rozwiązuje faustowski dylemat. Po studiach polonistycznych, kulturoznawczych, ukrainistycznych, filozoficznych, judaistycznych (i innych humanistycznych) z orzeczonym medycznie uzależnieniem oraz niezdolnością do życia w rzeczywistości udała się na doktorat. Nie zabija wzrokiem za pytanie jak tam twój doktorat? Z pełną świadomością faktu, że poświęca mu zbyt mało uwagi, myśli i uczuć. Wierzy naiwnie (zainfekowana jeszcze w łonie matki), że doktorat o szaleństwie powstanie, kiedy tylko przestanie się bezsensownie angażować we wszystko inne (łącznie z pracą społeczną, roztrząsaniem przeszłości, której nawet nie pamięta, i pisaniem recenzji), rozwiązywać głupie testy na fejsbuku i łazić po mieście z aparatem nie cyfrowym (sic!). Na razie jeszcze kocha książki.